Translate

poniedziałek, 23 września 2013

sobota, 21 września 2013

TRAGICZNY WRZESIEŃ



W latach 1939-1941 Związek Sowiecki okupował połowę przedwojennego terytorium państwa polskiego. W toku okupacji dokonywały się brutalnie prowadzone procesy sowietyzacji społeczeństwa, a zarazem poprzez represje władze radzieckie starały się wyeliminować te grupy społeczne, które były uważane za niebezpieczne, bądź stanowiły przeszkodę w realizacji zamierzeń Kremla. W ramach polityki represji na szczególnie szeroką skalę zastosowane zostały masowe deportacje ludności. W głąb ZSRR trafiły wielotysięczne rzesze obywateli polskich, w większości Polaków. Mieli być tam poddani sowietyzacji i skazani na powolne wymieranie z powodu chłodu , głodu i ciężkiej morderczej, całodziennej pracy. Ten fakt ukrywany był przez całe dziesięciolecia. Dziś tylko garstka pozostałych przy życiu Sybiraków i historyków głośno mówi i pisze o ich losie na „Nieludzkiej Ziemi”. Aby upamiętnić tą tragedię narodową potrzebny jest taki dzień jakim jest Dzień Sybiraka.

wtorek, 17 września 2013

74 ROCZNICA NAPAŚCI ZSRR NA POLSKĘ

17 WRZESIEŃ
                                             OBRONA   GRODNA
 Fragment książki mojej siostry,  córki Anny Rudawcowej Haliny Łupinowicz która w momencie napasci sowieckiej na Poskę miała 14 lat.


OBRONA GRODNA
Dziewiętnastego września obudziły nas strzały. Z początku pojedyncze, jakby nieśmiałe, stopniowo nasilające się i bardziej regularne. Wyglądało na bitwę. Nasłuchiwaliśmy. Z domów powychodzili zaciekawieni i przerażeni sąsiedzi. Znowu padały pytania: co to? Gdzie strzelają? dlaczego? Tato nie wytrzymał nerwowo i pomimo próśb mamy wyszedł z domu, tylko do rogu ulicy Łososińskiej, ale wrócił bardzo szybko. Zobaczył dużo jadących
czołgów z czerwoną gwiazdą. Później opowiedział, jak podeszła elegancka pani (była to żona polskiego oficera jak dowiedzieliśmy się później) z olbrzymim bukietem i podała go oficerowi sowieckiemu. Prawie natychmiast nastąpiła eksplozja. Takich powitalnych bukietów w Grodnie, jak później mówiono, było więcej. Ojciec nie czekał dalej i pośpieszył do domu. Przebywanie na ulicy w takiej sytuacji stało się niebezpieczne. I z tą chwilą zaczęło się piekło, które trwało tydzień. Tylko tydzień i aż tydzień! Grodno broniło się! Zdemobilizowani żołnierze ruszyli do koszar i chwycili porzuconą niedawno broń. Dzieci Grodna z butelkami benzyny szły na bolszewickie czołgi. Na starym zamku Stefana Batorego zamknęła się garść bohaterów. Bolszewicy ze wszystkich stron otoczyli Grodno. Ich zaskoczenie nie miało granic. Wszędzie witano ich w miarę entuzjastycznie. Grodno przywitało ich gradem kul. Od strony fortów następowała piechota wojsk bolszewickich. Z kuchennego okna było widać dokładnie nawet gwiazdy na czapkach z czubami, nazywaliśmy je czubarykami. Uliczkami wśród kolorowych willi przejeżdżały czołgi. I znowu zadrżała ziemia. Czołgiści nastawiali lufy dział na domy, na okna, na ogródki tonące
w różnobarwnych astrach. Gdy przypadkiem ktoś nieuważny pojawił się w oknie, strzelali. Strzelali też w kierunku drugiego brzegu Niemna, skąd padały pociski, ale nasze. Na zamku było działo. Odróżnialiśmy jego huk. Na szczycie powiewała dumnie biało-czerwona flaga. To wszystko napawało nas radością, wiarą w cud, cud wolności! Jak to się miało stać, nie byliśmy w stanie uzasadnić logicznie. Walka zajadła trwała nadal. Tu i ówdzie wybuchały pożary. W każdej bramie miasta stali żołnierze polscy i zwykli mieszkańcy, cywile, którzy strzelali do wroga broniąc Grodna, Niemna, broniąc wolności! Uzbrojone wojsko sowieckie, naturalnie miało przewagę. Kiedy jednak z ukrycia padały strzały lub leciały butelki z benzyną, ginęli w płomieniach. Bolszewicy nie przebierali w środkach, by jak najprędzej zająć miasto. Walki uliczne trwały i nasilały się. Miał miejsce wśród walk taki wypadek: niespodziewanie przed czołgi wybiegł kilkuletni chłopczyk, po którego wyciągnęły się brudne ręce sowieckiego żołnierza. Czołgista uniósł chłopca w górę i trzymał wysoko, narażając go na strzały ze strony Polaków. Malec darł się strasznie. Ucichły strzały polskich żołnierzy, ktoś krzyknął: „niebój się, nie płacz, nie będziemy strzelać!" I tak wjechali na rynek miasta „bohaterowie" Związku Sowieckiego, pod osłoną kruchego, dziecięcego ciałka. Na zamku broniono się w dalszym ciągu. Dalej powiewała biało-czerwona flaga. W chwilach, gdy cichł łoskot jadących czołgów, spoglądaliśmy przez okno w kierunku śródmieścia, w kierunku zamku.
Po kilku dniach zaciekłej i rozpaczliwej obrony bolszewicy zajęli Grodno. Ucichły strzały. Na moście postawiono straż. Mieszkańcy, których zaskoczył najazd bolszewików na drugim brzegu Niemna, wracali do domów. Każdy był w sposób brutalny rewidowany. Kto nie potrafił się wylegitymować, nie miał żadnego dowodu przy sobie, był aresztowany lub rozstrzeliwany na miejscu. Dzieci, u których znaleziono butelkę (nie musiała być napełniona) także rozstrzeliwano. Mali obrońcy Grodna padali miękko jak podcięte kwiaty. Nie pozwolono zbierać ciał poległych i rozstrzelanych Polaków. Ciała poległych żołnierzy bolszewickich sprzątnięto natychmiast. A było ich nie mniej niż Polaków. Zamek nadal się bronił i nadal był naszą nadzieją. Bolszewicy wzywali do poddania się. W odpowiedzi otrzymali serię z automatu i huk wysadzających się w powietrze niedobitków - bohaterów Grodna. Na zamku króla polskiego tkwiła czerwona flaga, symbol władzy i panowania bolszewików. To już koniec! Znikąd ratunku! Powychodziliśmy z piwnic wymęczeni, bladzi i załamani. Pozwolono rodzinom pochować zabitych. Wśród rozrzuconych trupów polskich chodziły jak widma: matki, żony, siostry. Zaglądały u martwe twarze, w szeroko otwarte oczy. Co chwilę powietrzem wstrząsał krzyk rozpaczy, lament. Któraś z kobiet poznała męża, inna tuliła głowę syna czy brata. Jeszcze inna chwytała martwe ciało dziecka i biegła oszalała z rozpaczy do domu. Jak dobra, czuła matka przyjęła tych cichych bohaterów Ziemia Grodzieńska. Stanęły brzozowe krzyże na
parafialnym cmentarzu, a na nich słowa wypisane kochającą ręką: „Zginął za Grodno". Przybiegła do nas zapłakana p. Bruzgowa. Szukała syna - Lonka, ucznia taty, którego wśród zabitych nie znalazła. Tato pocieszał: „Na pewno znajdzie się wśród żywych, to sprytny chłopak, na pewno wymknął się bolszewikom. Niech pani nie płacze". Tato miał rację, Lonek żył i wrócił do domu.
Zaczęły się donosy do władz sowieckich, nieprawdziwe i krzywdzące. Koleżankę taty, nauczycielkę, wywlekli z domu. Ojciec jej miał domek i trochę piaszczystej ziemi, był schorowany i nikomu nie wadził. Na oczach córki zakopywali żywcem siwego ojca. Biedna zwariowała! Władze nie wtrącały się do tych okrutnych samosądów. Bolszewicy zajęli urzędy, koszary, szkoły. Zaczęły się aresztowania , najwięcej wśród młodzieży. Wznowiono naukę w szkołach i gimnazjach, zmieniono system nauczania —zatryumfowała dziesięciolatka.


                           LICZYŁ SIĘ TYLKO HONOR

poniedziałek, 16 września 2013

M A R S Z S Y B I R A K Ó W

Jak co roku z okazji Dnia Sybiraka w Białymstoku w dniu 6-go września odbył sie Ogólnopolski marsz Sybiraków. Udział w marszu wzięły poczty sztandarowe, żyjący Sybiracy i ich rodziny, młodzież szkolna i zaproszeni goście. 



Załączone zdjęcie  : poczet sztandarowy Związku Sybiraka z                                                                                                        Gliwic

środa, 11 września 2013

D Z I E Ń S Y B I R A K A

Z okazji Dnia Sybiraka (17.o9) w sobotę 6-go września odbył się Marsz Sybiraków z udziałem około 7-u tysięcy uczestników. Wiadomość ta zapewne jest ogólnie znana. Na mini wystawie urządzonej z tej okazji został zamieszczony wiersz napisany na Sybirze przez poetkę Annę Rudawcową pt. „Kołysanka mego syna” oraz jedna zwrotka „Kraju z baśni” . Moim zdaniem fragment tego drugiego wiersza został bardzo trafnie dobrany, Ponieważ  w chwili obecnej również wielu Polaków pozostaje bez domu i bez ojczyzny, a można też dodać bez rodziny, skamląc o pracę wysługuje się obcokrajowcom.

Nieznaczna zmiana być może nastąpiła na skutek wielokrotnego przepisywania na Sybirze i w PRL-u.

A oto tekst oryginalny tej zwrotki:

Że w stepach sybirszczyzny 
Przy szarej, żmudnej pracy 
Bez domu, Bez Ojczyzny 
Marnują się Polacy.


wtorek, 10 września 2013

UNU EL MIAJ PLEJ BONAJ AMIKOJ

Fotoj pri mia germana amiko kiun mi ekkonis havante en la  vestaĵo vrdan steleton. Jam kelkfoje mi rankontis en diversaj artikoloj historian de tiu ĉi evento.
Prezentitaj fotos montras, ne nur la saman mian amikon Anton, sed ankaŭ lian tutan familion.
                                                         Mia Amiko Anton Kronshage
                                                        Anton kunsia edzino Agnes
                            Familio de Anton Kronshage ku Patro Johanes-Maria ( lia filoAlfred)
                                                    Patro Johano-Maria (Alfred kronshage)
 

                                                 Bapto, Kongaj infanoj kaj palm dimanĉo

poniedziałek, 2 września 2013

PRZEDWOJENNE WIDOKÓWKI


 Pocztówki te, już wprawdzie kilka lat temu były zamieszczone w internecie jednak z uwagi na szczególnie ciekawą tematykę, postanowiłem je powtórnie pokazać, bo ukazują  piękno malarstwa polskiego, a jednocześnie zapełnią luką na blogu powstałą w skutek braku ciekawszych wydarzeń
 ______________________________________________________________________________
 Bildkartoj tiuj vere dirante, jam aperis antaŭ kelkaj jaroj, ili estis eldonitaj en la interreto, tamen, pro la aparte interesa temo, mi decidis montri ĝin denove, ĉar ili montras kelkajn esceptojn la belecon de la pola pentrarto, kaj samtempe mi volas plenigi truon en la blogo kreitaj kiel rezulto de la manko de interesaj okazaĵoj.