Hieraŭ
kun granda ĝojo mi ricevis belege esperantigitan per samideano
Edward Jaśkiewicz,verso st. “Do Braci”
de poetino Anna Rudawcowa .
Edward Jaskiewicz estas tradukisto, kiu perfekte sentas etoso en kiu
la verso estis skribita kaj en la sama
etoso interpretas tradukaĵojn. Krom tio li scipovas konservi rimon kaj ritnon, konvene kunigi vortojn kaj adaptigi ilin
en tradukita verso.
Koran dankon sinjoro Edwardo!
Bonvolu tralegu mancitan verson en ambaŭ lingvojn,
orginala kaj en Esperanto.
Wczoraj spotkała
mnie wielka radość bo otrzymałem od
znakomitego esperantysty Edwarda Jaśkiewicza tłumaczenie wiersza pt. „Do Braci” mojej mamy Anny
Rudawcowej. Jest to już drugi przekład wiersza mojej mamy Anny Rudawcowej na j. Esperanto tego wybitnego esperantysty. Jego tłumaczenia charakteryzuje
to ,że doskonale wyczuwa atmosferę w jakiej był tworzony utwór przez
autora jak i zachowanie rymów i rytmu wiersza i jego melodykę.
Tu na moim blogu
serdecznie dziękuję Panu Edwardowi, gdyż dzięki
tłumaczeniom na j. Esperanto wiersze Anny Rudawcowej będą znane na całym
świecie (już są znane). Język międzynarodowy żyje i rozszerza się jego zastosowanie we wszystkich dziedzinach i oczywiście w literaturze.
Oto piękny wiersz
Anny Rudawcowej pt. „Do Braci” i piękne jego tłumaczenie..
Al Gefratoj
Nin sort’
malbona ĵetis kun hororo
En
kazaĥiajn stepojn por vagad’,
Al ni kaŭzante krom vundita koro
Suferon
longan kun vivo-degrad’.
Per trajn’
fantoma nin veturiganta
Trans la
riveroj, forstoj, siberia zon’.
For de
Patrio ne plu ridetanta
Veturis
orfe ni al ĉi prizon’.
Per
plektiĝantaj reloj arĝentbrilaj,
Dentradoj
ŝtalaj de la trajno ĉi
La ekzilintojn senkulpajn, trankvilajn
Oni
direktis nun al. Siberi”.
Venas
larmoj viaj! Eĉ konfeso ĉia
Ho,vi
Gefratoj sen Patrio nun
Trapasos nokto ku rezultoj ĝiaj,
Kaj sur
Patrio rebrilas lasun’!
Pole verkis: Anna Rudawcowa
En Siberio. En la jaro 1940
Esperantigis: Edward Jaśkiewicz
11-an de junio en la jaro 2012
Do Braci
Zły los nas rzucił w stepy Kazachstanu,
Zły los nas wygnał na tułaczkę w świat,
Gdzie każde serce jest otwartą raną,
Gdzie każda chwila jest szeregiem lat.
Upiorny pociąg wiózł nas poprzez rzeki
I przez uralskich gór zębaty pas,
Ojczyzny uśmiech - smutny i daleki
Bladł coraz bardziej, wreszcie całkiem zgasł.
Złapało życie w swe żelazne tryby,
W stalowe koła, sploty srebrnych szyn
Wygnańców tłum, rzucony tu na Sybir,
Za ciężki grzech nie popełnionych win.
Nie trzeba łez! Nie trzeba słów ni wyznań,
Bo każda skarga zabrzmi tu jak zgrzyt.
O Bracia moi! Ludzie bez Ojczyzny!
Przeminie noc, a po niej przyjdzie świt!
Sybir 1940 rok
Anna Rudawcowa